Balsam do brody KOENDU Hardy – prezentacja, opakowanie
Jakiś czas temu, otrzymałem od marki KOENDU fajną PR paczkę z nowymi balsamami w czterech liniach zapachowych. Ze względu na to, że jest to pierwsza recenzja ich produktów na blogu, wytłumaczę o co chodzi z nazwą oraz animowanymi postaciami, które są motywem przewodnim brandingu. W pozostałych recenzjach będę odsyłał do tego akapitu.
Zanim zapoznałem się z tematem, skojarzyłem wszystko z wyimaginowanym światem natywnych Amerykanów, zwanych potocznie Indianami. Tak też skojarzyłem postacie z produktów, jako Indianie z dziwnie przerośniętym nosem.
Dołączona ulotka w postaci komiksu oraz trochę grzebania w internecie rozjaśniły faktyczną sytuację. KOENDU to po prostu brazylijskie zwierzę a dokładnie jeżozwierz.
Tym sposobem, bohater naszej dzisiejszej recenzji HARDY nie jest już dla mnie Indianinem spakowanym w wielki plecak, wyruszającym w drogę do wielkiego świata, przy okazji szukającego dobrego chirurga do operacji nosa tylko po prostu jeżozwierzem podróżnikiem.
Tu tylko moja subiektywna ocena, branding wszedł mi średnio. Jest ładny, spójny, mega pomysł, lecz oglądałbym go chętniej w postaci komiksów aniżeli na kosmetykach. Taki trochę spin-off dla pocahontas „czemu wilk tak wyje w księżycową noc a Hardy się spakował i idzie w las”
Tak też balsam w ciemnym szklanym słoiku 45g ma zieloną etykietę z piktogramami kompasów w tle, logo KOENDU a obok komiksowy Hardy w koszuli niczym Joel z Last Of Us (odporność na ataki zombie +10) i wielki plecak.
Pod zakrętką mamy plastikową przekładkę uszczelniającą co bardzo cenię. Coraz bardziej drażnią mnie te piankowe – często się odrywają, gdzieś odpadają co skutkuje zabrudzeniem i ryzykiem przeniesienia tego zanieczyszczenia do kosmetyku.
Oczywiście na etykiecie klasyka – INCI, sposób użycia itd.
Podsumowując wstęp, nie ocenia się książki po okładce więc jeśli ktoś ma podobne odczucia jak ja, niech zamknie oczy, powącha, nałoży – nie będzie zawiedziony. Szanuję za wymyśloną historię, profesjonalne rysunki, fajne odniesienia. Ja wizualnie w kosmetykach szukam czego innego.
Skład balsamu KOENDU Hardy
INCI:
Butyrospermum Parkii Butter, Euphorbia Cerifera Cera, Oryza Sativa Bran Cera, Hydrogenated Castor Oil, Helianthus Annuus Seed Cera, Parfum, Rhus Succedanea Fruit Cera, Tocopheryl Acetate, Glyceryl Caprylate, Simmondsia chinensis seed Oil, Cocos Nucifera Oil, Helianthus Annuus Seed Oil, Aloe Barbadensis Leaf Extract, Calendula Officinalis Flower Extract, Tocopherol, Coumarin, Eugenol, Cinnamal, Linalool, Citronellol
*części naturalnie występujące w kompozycji zapachowej
Wybrane składniki:
- masło shea – główne źródło chwytu i utrwalenia. Dodatkowo zadba o kondycję włosa
- olej z nasion słonecznika – zapobiega utracie wody z włosa
- wosk z ryżu – dzięki niemu zarost jest miękki i gładki
- wosk japoński – sprawia, że włosy nie elektryzują się oraz zapewnia odpowiednie nawilżenie
- witamina E – wykazuje właściwości antyoksydacyjne, naturalny konserwant w kosmetykach
- ekstrakt z liści aloesu – nawilża, łagodzi, zapobiega zapaleniom, redukuje zaczerwienienie skóry
- ekstrakt z nagietka lekarskiego – lepsza kondycja, pomaga w regeneracji naskórka – przydatne przy częstym szczotkowaniu kartaczem
- Olejek jojoba – chroni włos przed uszkodzeniami. Zapobiega zbyt dużemu zmatowieniu włosa
Zapach balsamu KOENDU Hardy według producenta
cyt: Zapach balsamu Hardy to odważna, unikalna kompozycja drzewna, oparta na połączeniu orientalnej paczuli, esencjonalnego cedru i nut sandałowych, a wszystko zakończone zmysłową piżmowo-ambrową otoczką. Zanurz się w tym wyrafinowanym zapachu chwilę dłużej, a wyczujesz subtelne nuty orientalne, korzenne oraz szafranowe. Zdecydowany zapach dla mocnych charakterów.
Nuty głowy
imbir
cynamon
ilang
Nuty serca
cedr
geranium
Nuty bazy
paczula
drewno sandałowe
ambra
piżmo
mech
Balsam KOENDU Hardy – recenzja i odczucia
Zapach
Jak pachnie przygoda z KOENDU? Wstępem – jest to jeden z moich dwóch ulubionych zapachów od jeżozwierza. Jest mocno złożony, pokrywa się z tym co czujemy w olejku, ale jak to w balsamach bywa, dochodzi subtelna kremowa nuta. Jak na mój nos – w temperaturze pokojowej przed rozgrzaniem czuję skórkę z cytryny i cynamon z mocno orientalną słodką mieszanką.
Rozcieram w dłoniach i robi się jeszcze cieplej i poważniej. Faktycznie docierają ambrowe aromaty, kwaśne jabłko, zdecydowanie piżmo. Reszta wykazanych nut tworzy po prostu mieszkankę bazy w której ciężko wyłapać pojedyncze akcenty.
Ze słoiczka jest intensywnie, coś pokroju dobrych świec zapachowych, czuć wosk. Przy testach bez wcierania w brodę a jedynie w skórę na rękach, wyczuwam go bardzo dobrze. Szybko dochodzi do nosa. Jak na balsam – projekcja zasługuje na najwyższą ocenę.
Gorzej jest z trwałością. Może to wina pewnego schematu – bardzo mocny początek, nos się przyzwyczaja, sam zapach słabnie, my przestajemy czuć. Takim sposobem po dwóch godzinach potrzeba poprawić brodę, albo trochę pomachać głową żeby wybudzić to co czuliśmy na początku.
Jest na tyle uniwersalnie, że bez obaw możemy używać o każdej porze roku. Chociaż jeśli miałbym wybierać, postawiłbym na wiosnę i jesień.
Działanie, kolor, konsystencja
To kolejny z balsamów, którego należy się nauczyć. Ciężko za pierwszym razem trafić na idealną ilość oraz na sposób nałożenia. Balsam jest dosyć twardy, dla testów mocniej wcisnąłem w niego od góry kciuka i po krótkim momencie trafiłem na opór. Zawartość wyciągamy paznokciem z lekkim użyciem siły. Może nie jest tak HARDY (bum) jak wosk świecy, lecz konsystencją bardzo go przypomina. Nawet po użyciu, sprawa wrażenie jakbyśmy przed chwilą bawili się świecą . Jego kolor jest prawie idealnie biały.
W miarę w porządku się rozpuszcza, nie traficie na grudki, potrzebujecie kilku sekund, aby idealnie go rozetrzeć. Od razu po nałożeniu na brodę czujemy dobry chwyt, bardzo szybko się układa. Polecam cały zabieg wykonać sprawnie, bez mocnego wcierania i kombinowania. Lepiej dłużej pobawić się rollerem dla uzyskania pożądanego efektu. Z ilością też nie przesadzajcie. Bardzo dobrze nawilża, także dla uniknięcia efektu ciężkości lepiej nałóżcie 3 małe porcje niż 1 dużą – oczywiście jak wspominałem sprawnie i do skutku. Sami poczujecie, że to już to.
Poprawnie nałożony balsam utrzyma włosy na miejscu przez większość dnia. Jest fajnym prześwito-killerem przez skondensowanie zarostu. Jest gładko, ale zarost stawia też opór przy lekkim przeczesaniu dłonią. Coś za coś.
Podsumowanie
Podsumowując – ciekawy produkt, mógłby pachnieć dłużej bo jest na prawdę ciekawie. Działa bez zarzutów, brak skutków ubocznych, opcja dla wegan. Marka własna sklepu barberstore. Podrzucam Wam link do zakupu: KOENDU Hardy Balsam do Brody
Zapach
Wyczuwalność 5/5
Projekcja 5/5
Trwałość: 3/5
Kompozycja: 4.5/5
Działanie
Włos brody: 4/5
Skóra pod zarostem: 5/5
Skutki niepożądane: uczucie przetłuszczenia przy większej ilości
Chwyt: mocny
Dodatkowe
Cena: 4/5
Wygląd: 3/5
Skład: 5/5
Są to subiektywne oceny, każdy testujący może mieć inne odczucia. Punkty wystawiam po dłuższym użytkowaniu w różnych warunkach.
Wyczuwalność – Ocena zapachu z bliska, buteleczki, roztarciu w dłoniach i zaraz po aplikacji
Projekcja – Ocena intensywności zapachu z większej odległości
Trwałość – Czas w jakim zapach jest wyczuwalny
Kompozycja – Oryginalność zapachu, złożoność oraz własne odczucia zapachowe
Włos brody – Wpływa na pielęgnację zarostu
Skóra pod zarostem – Wpływ na skórę pod zarostem
Cena – Stosunek jakości do ceny, uwzględniając wszystkie poprzednie oceny
Wygląd – Własne odczucia wizualne produktu