Greasy Butcher, Slickhaven – prezentacja, opakowanie
Bardzo lubię klimaty fantasy, może nie jestem jakimś wielkim fanem, po prostu podoba mi się cała otoczka. Czasami chciałbym znaleźć się w takim miejscu, ewentualnie przenieść się w czasie do czasów gdzie miałbym chociaż namiastkę przedstawianych w ten sposób światów. Przyczyniło się do tego nasze fantasy dobro narodowe czyli Wiedźmin, który jeśli żyłby w naszych czasach, pewnie używałby kosmetyków Slickhaven.
Marka Slickhaven to także fikcyjne miasto w klimacie fantasy. Każdy produkt reprezentuje mieszkańca a Greasy Butcher opisywany jest jako „Człowiek z wielkim sercem, świńskim, schowanym za ladą. Niewiele o sobie mówi, ogólnie niewiele mówi, ale pewne jest że nie lubi natrętnych klientów co zadają pytania z gatunku: A skąd to mięso? Jesteś pewien że to z wieprza?”
Poręczny 60ml słoik produktu ozdabia równie klimatyczna etykieta. Na jej froncie oczywiście rysowana postać tytułowego tłustego rzeźnika, pod nią nazwa balsamu. Po lewej stronie srebrne ładne widoczne logo producenta, składniki i krótka instrukcja. Na prawo od butchera, złożona budowa zapachu, pojemność i pozostałe wymagane prawnie informacje. Całość prezentuje się na prawdę bogato i z klasą. W przeciwieństwie do 30ml olejków, balsam przyszedł bez dodatkowego opakowania – jedynie sam słoik.
Skład balsamu Greasy Butcher Slickhaven
Co tu się dzieje w składzie! Samo dobro! Nie jest to produkt wegański ze względu na występowanie między innymi wosku pszczelego i lanoliny, lecz naturalności nie można mu odmówić. Tak to wygląda na etykiecie: Butyrospermum Parkii Butter, Oryza Sativa Bran Oil, Lanolin, Cera Alba, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Pentaclethra Macroloba Seed Oil, Theobroma Cacao Seed Butter, Argania Spinosa Kernel Oil, Parfum, Macadamia Integrifolia Seed Oil, Prunus Armeniaca Kernel Oil, Mauritia Flexuosa Fruit Oil, Copernicia Cerifera Cera, Triticum Vulgare Germ Oil, Tocopherol, Helianthus Annuus Seed Oil, Alpha Isomethyl Ionone, Cinnamyl Alcohol, Linalool, Limonene
Najważniejsze składniki:
- Masło shea – to taki multitool. Otrzymywane jest z orzechów drzewa masłowego. Zawiera prowitaminę A, witaminę F, E, kwas oleinowy, stearynowy… można tak wymieniać. Działa przeciwzapalnie i przeciwbakteryjnie, dobre dla alergików, koi i przyspiesza gojenie się ran i podrażnień. Chroni włos i skórę przed szkodliwymi promieniami UV.
- Olej z otrąb ryżowych – zapobiega odparowywaniu wody dzięki czemu broda jest miękka i gładka.
- Lanolina – jest to wosk pochodzenia zwierzęcego, pozyskiwana jest z wody po wypranej wełnie. Także chroni przed odparowywaniem wody, do tego chroni włosy przed uszkodzeniami i bardzo wysokimi oraz niskimi temperaturami.
- Wosk pszczeli – wzmacnia, nawilża, ale jego przeznaczeniem w tym przypadku jest utrzymać niesforną brodę w ryzach.
- Olej jojoba – nadaje zdrowego wyglądu brodzie, lekko nabłyszcza, także wzmacnia. Ratunek dla przesuszonych i łamliwych włosów.
- Olej pracaxi – kolejny składnik nawilżający włos i chroniący go przed czynnikami zewnętrznymi. Pielęgnuje także skórę, ma działanie regeneracyjne w przypadku blizn czy przebarwień.
- Masło kakaowe – coś dla skóry – nawilża ją, wzmacnia, wygładza, ujędrnia, uelastycznia.
- Olej arganowy – złoto maroka. Sprawia, że skóra staje się elastyczna, działa przeciwstarzeniowo, chroni ją przed złymi czynnikami atmosferycznymi. Także nawilża i regeneruje włos.
- Olej makadamia – “multiwitamina”, pomaga w gojeniu się skóry, łagodzi podrażnienia.
- Olej z pestek moreli – zmiękcza i wygładza skórę, tworzy lekki film ochronny.
- Olej buriti – do pielęgnacji zarówno włosów jak i skóry. Regeneruje zniszczone włosy, nawilża i uelastycznia skórę. Naturalnie chroni przed szkodliwym działaniem promieni UV. Bardzo łagodny. Zawiera witaminę A.
- Wosk carnauba – tworzy delikatny film zapobiegający wysychaniu włosów zarostu, jednocześnie zmiękcza zarówno skórę jak i sam zarost.
- Olej z zarodków pszenicy – zawiera witaminę E, bardzo dobrze nawilża i lekko natłuszcza skórę i zarost. Poprawia wygląd skóry.
- Witamina E – Działa przeciwzapalnie, nawilża i łagodzi podrażnienia, ma działanie przeciwstarzeniowe.
Zapach balsamy Slickhaven Greasy Butcher
Tłusty rzeźnik ma pachnieć skórą z dodatkiem zwierzęcego tła. Wyprawiona skóra z różowym pieprzem, słodkim piżmem i wanilią. Całość uzupełnić ma paczula, jaśmin i ambra.
Nuty głowy
różowy pieprz
cypriol
Nuty serca
skóra
dąb
jaśmin
Nuty bazy
paczula
piżmo
ambra
wanilia
Slickhaven Greasy Butcher – recenzja i odczucia
Zapach
Mam trochę problem z dokładnym określeniem czym pachnie mi Greasy Butcher, ponieważ zapach jest tak bardzo złożony, że trzeba na prawdę wprawnego nosa do wyłapania wszystkich nut. Kompozycja jest jest bardzo ciekawie dobrana, chętnie bym widział perfumy z tej linii, ale wtedy mogłoby być trochę kontrowersyjnie. No cóż, spróbuję jak najbardziej przybliżyć to co udało mi się poczuć.
Wstępnie uspokoję co do „zwierzęcego tła” – proszę sobie nie kojarzyć tego z mokrym psem czy stajnią. Jeśli już to jest to bardzo zadbany, dopiero umyty dobrymi kosmetykami i wypielęgnowany zwierz 🙂 Oczywiście wszystkiemu winne jest piżmo, które oryginalnie pozyskiwane jest z gruczołów zapachowych piżmowca syberyjskiego.
Po otworzeniu słoiczka przywita nas ciężki, słodkawy, TŁUSTY i ciepły zapach. Poczułem się jakbym powąchał słodki roślinny smalec z domieszką polnych kwiatów, owinięty wyprawioną skórą, który leżał na mokrym sianie. Co do zapachu skóry – nie jest to świeżo wyprawiona skóra, raczej kilkuletni obity tym materiałem mebel. Jest on jednak według mnie na drugim planie. Pierwszy plan to tak jak wspominałem – piżmo, lekka wanilia przyprawiona delikatnym pieprzem. Całość w tle otacza już wymieszana kompozycja pozostałych nut.
Bardzo oryginalny i ciekawy zapach, do tej pory nie spotkałem się z podobną kompozycją, więc ciężko mi do czegoś porównać. Szczególnie, że pozostałe produkty Slickhaven są także totalnie inne.
Po nałożeniu na brodę przed wyjściem do pracy, czuję go jeszcze na wietrze przy powrocie do domu, więc 8 godzin jak na balsam to całkiem przyzwoity wynik, ale bez wspomagaczy typu wiatr i szybkie kręcenie głową, są to 3-4 godziny. Nie jest bardzo intensywny, ale wyczuwalny. Można powiedzieć – wyważony. Nie brodzie nie zwraca mocno uwagi, ale jednak go czuć.
Działanie, kolor, konsystencja
Balsam Greasy Butcher ma działanie odżywiające i faktycznie takie czuję. Mam zarost grubszy, podatny na kręcenie się, wysuszenie i łamanie. Balsam połączony z nawilżającym olejkiem, niweluje wszystkie te „dolegliwości”. Dobrze go połączyć z mniej intensywnym olejkiem, albo o podobnych nutach zapachowych, ale za to nawilżającym skórę. Balsam zrobi resztę.
Niestety moja broda nie jest wybitnie gęsta i mam prześwity, dlatego muszę ratować się balsamami zwiększającymi objętość – Greasy Butcher nadaje się do tego idealnie. Wizualnie zarost jest pełniejszy, ułożony a włosy kręcą się znacznie mniej (chociaż osobiście lubię trochę dzikości, nie wyobrażam sobie mieć idealnie prostej brody, ale to już kwestia indywidualna) i taki stan utrzymuje się długi czas. Dodaje też lekkiego połysku co także lubię (ale tylko na brodzie. Włosy na głowie zazwyczaj muszą mieć mat, to jednak także zależy od sytuacji).
Kolor balsamu jest bardzo przyjemny i wizualnie wygląda równie naturalnie co skład. Jest miodowo maślany, coś jak figurki woskowe. Konsystencja to taki twardszy miód, bardzo dobrze rozciera się w dłoniach. Początkowo poczujemy trochę kruchości jak w kremowym miodzie. W czasie rozcierania możemy napotkać trochę twardszego wosku, ale po chwili wszystko przechodzi w ciepłą gładką masę, która dobrze rozprowadza się na brodzie i nie ciągnie jej. Rozczesywanie jest także przyjemne i proste, jednocześnie efektywne.
Nie odnotowałem żadnych negatywnych reakcji na skórę czy włos. Za pierwszym razem użyłem go za dużo. Balsam jest na tyle wydajny, że wystarczy nieduży scrub. Można później ewentualnie trochę dołożyć.
Marketing i cena
Zapach
Kompozycja 5/5
Intensywność: 2.5/5
Trwałość: 3/5
Działanie
Włos brody: 5/5
Skóra pod zarostem: 5/5
Skutki niepożądane: brak
Dodatkowe
Cena: 3.5/5
Wygląd: 5/5 (nawet z plusem)
Skład: 5/5